HISTORIA KOŚCIOLA

Kościół parafialny, prowizoryczny, wybudowany w latach 1926-1927, uległ zniszczeniu w czasie działań wojennych w 1944 r. Obecny kościół został wybudowany w latach 1948-1949 wg projektu Andrzeja Krzyżanowskiego. Poświęcenia dokonał bp Jan Stepa 19 XI 1950 r. Murowany z cegły z użyciem betonu, otynkowany, jednonawowy. Wnętrze nakryte sklepieniem pozornym. Ściany na zewnątrz rozczłonkowane pseudoszkarpami. W prezbiterium polichromia figuralna z ok. 1966 r., malowana przez Zbigniewa Jaskowskiego i Jerzego Lubańskiego.

Krótka historia powstania parafii w Górkach.
Dnia 31. 05. 1924 w czasie wizyty Kanonicznej w Czerminie w ostatnim przemówieniu zachęcił ówczesny Biskup ks. Leon Wałęga mieszkańców Górek, Otałęży, Surowej i Woli Otałęskiej do utworzenia nowej parafii w Górkach. Do zrealizowania zachęty ks. Biskupa przystąpiono w 1926 roku. Proboszczem Parafii w Czerminie wówczas był ks. Franciszek Szurmiak, wikarymi: ks. Wojciech Białas i ks. Franciszek Piękoś. Dwie gromady: Otałęż i Surowa opierały się całą siłą utworzeniu parafii, lękając się ciężarów złączonych z budową Kościoła i budynków probostwa. Z gromady Otałęży za budową kościoła byli: Józef Gubernat, Michał Kaczmarczyk i Franciszek Maj, ze Surowej: Franciszek Brzdęk - ówczesny wójt, Józef Pezda i Mateusz Pezda. W gromadzie Górki było rozdwojenie. Jedni byli za budową kościoła, a drudzy przeciwni budowie. Natomiast mieszkańcy gromady Wola Otałęska byli całą siłą za budową kościoła na czele z ówczesnym wójtem Janem Sieroniem. Do przeciwników budowy Kościoła w Woli Otałęskiej należeli Klemens Majocha, Felix Rajtar i Jan Wróbel. Z powodu bardzo niepokojącego nastawienia mieszkańców gromady Otałęż i gromady Surowa zapadła decyzja o budowie Kościoła prowizorycznego. Do budowy Kościoła prowizorycznego przystąpiono w r. 1926. Potrzebny materiał do budowy jak - drzewo, cegłę i wapno z wielką radością zwieźli mieszkańcy gromady: Wola Otałęska. Z pomocą zwożenia materiału pospieszyli: wyżej wymienieni gospodarze z gromad: Otałęż i Surowa. Późną jesienią wybudowane ściany z wiązaniami dachowymi nakryto dachówką. W roku 1927 w maju i w pierwszej połowie czerwca kościół został wykończony i poświęcony. Poświęcenia dokonał ks. kan. Stanisław Grodniewski - proboszcz z Wadowic Górnych - wicedziekan dziekanatu mieleckiego i pierwszą mszę św. w nim odprawił. Kazanie wygłosił ks. kan. Wawrzyniec Dudziak - katecheta gimnazjum z Mielca. Udział w tej uroczystości wzięli ks. Prałat Franciszek Szumiak - proboszcz z Czermina – prowadzony w procesji z banderią i ks. kan. Michał Nawalny proboszcz z Borowej. Na poświęcenie przybyli ludzie z wielu sąsiednich parafii nawet i zza Wisły. Księża obliczali około 10.000. Kramarze powiadali, że nigdzie jeszcze nigdy nie przydarzyło im się, aby brakło pierników, jak to miało miejsce w Górkach w dniu poświęcenia kościoła. Z chwilą poświęcenia kościoła na mocy zarządzenia ks. Biskupa Leona Wałęgi co drugą niedzielę o godzinie dziesiątej odprawiało się nabożeństwo. W czasie nabożeństwa kościół mieszkańcami był po brzegi wypełniony. Po upływie paru miesięcy zrozumieli wszyscy - jak wielkim dobrodziejstwem jest mieć kościół blisko i dlatego wybudowanie plebanii i budynków gospodarczych probostwa nie napotkało na większe trudności. Plebanię wybudowano w latach 1928 i 1929 - w jesieni w roku 1929 stodołę , a w r. 1930 stajnię. Na pochwałę parafian należy podnieść to, że niemal wszyscy chętnie składali datki konkurencyjne - zwozili potrzebny materiał i spieszyli z pomocą przy budowie. Opornych było bardzo mało. W lipcu w r. 1930 Ks. Biskup Leon Wałęga mianował ks. Wojciecha Białasa - pierwszym proboszczem parafii Górki, który objął w niej rządy dnia 01. 08 .1930 r.  

Ważniejsze wydarzenia w parafii Górki Powódź w r. 1934.   Dnia 20 lipca 1934 r. wielki napływ wody przerwał wał rzeki Breń obok Słupca. Około godziny siódmej rano pokazała się woda w Górkach, pędząc z wielką szybkością rowami i dolinami. W przeciągu trzech godzin została zalana cała parafia. Woda sięgała do połowy fundamentu na plebanii. W stodole i stajni również była woda. Ze stajni wyprowadzono bydło i umieszczono na korytarzu plebanii, a trzodę chlewną na werandach: z wodą płynęło bardzo dużo snopków zboża. W piątek 20 lipca i sobotę 21 lipca nie było mszy św. w kościele. W niedzielę była suma o godz. Dziesiątej. Księdza dowieziono wozem drabiniastym. Na sumę przybyło ok. 10 osób. Z Orla od p. Majów przybyło 3 osoby łódką. Po umie zerwała się bardzo wielka burza i poczęła pędzić łódkę z wracającymi na Orle. Widząc niebezpieczeństwo przywiązali łańcuchem łódkę do wierzby i uratowali się. W kościele wody nie było. 10 rodzin mieszkało na strychu na plebanii. Wieczorem w niedzielę 22 lipca zaczęła woda szybko opadać, tak że w poniedziałek można było dostać się do kościoła. Po opadnięciu wody powstał wielki smród. Kapusta, ziemniaki i wszelkie jarzyny zgniły. Zagrażał bardzo wielki głód. Całe społeczeństwo pospieszyło z pomocą do tego stopnia, że biedni mówili, że nigdy nie mieli tak dobrze w życiu i chcieliby żeby jeszcze raz była powódź.

Wizyta kanoniczna 30 i 31 maja 1935 r.
Wizytę kanoniczną poprzedziła misja św. przeprowadzona przez OO. Redemptorystów od 23 do 29 maja. Przeprowadzili ją O. Majgert i O. Edelmann. Parafianie chodzili na nauki bardzo przykładnie. Wszyscy gniewnicy pogodzili się. Do spowiedzi przystąpili wszyszy parafianie. W uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny o godzinie 4 przyjechał autem w towarzystwie Księdza Infułata Dr. Józefa Lubelskiego i księdza mgr. Stanisława Łacha kapelana ówczesny biskup, ksiądz dr Franciszek Lisowski. Przy bramie z imienia całej parafii ks. biskupa powitał p. Stanisław Wójcicki , a przy głównych drzwiach Kościoła przemówiła Helena Gubernatówna z Krucjaty Eucharystycznej. Ponieważ ks. Biskup przyjechał zachrypnięty w Jego imieniu przemówił ks. Infułat Lubelski do parafian. Po wybierzmowaniu dzieci odbyła się akademia urządzona przez Członków Akcji Katolickiej: nie chwaląc się wypadła wspaniale. Na zakończeniu wizyty przemówił ks. Biskup mimo zachrypnięcia i odjechał do Tuszowa Narodowego. Pozostawił po sobie bardzo miłe wspomnienia.

Kwesta na budowę nowego kościoła.
W r. 1935 w jesieni Komitet parafialny, otrzymawszy z Ministerstwa pozwolenie kwestę w kilku województwach, przystąpił do jej przeprowadzenia przy pomocy swoich parafian i mieszkańców ze sąsiednich parafii. Kwesta trwała przez 4 lata aż do dnia 1. 09. 1939 z bardzo pomyślnymi wynikami. Uzbierano tyle pieniędzy, że spłacono dług ciążący na budynkach probostwa, zakupiono 200.000 cegieł - potrzebną ilość desek - wapna i w dniu wybuchu wojny było gotówki ponad 9.000 złotych. Sposób przeprowadzenia kwesty był obmyślany bardzo mądrze. Każdy z kwestarzy wziął wyznaczoną turę, co pewien czas byli kontrolowani Kwestarze przez wyznaczonych przez komitet specjalnych kontrolerów, tak że większe nadużycia jednak miejsca nie miały.

Rekolekcje w r. 1937
W czasie od 30 maja do 4 czerwca odbyły się rekolekcje dla całej parafii zakończyły się komunią św. generalną w dzień odpustu. Przeprowadził je O. Józef Paprocki – Saletyn z Dębowca. Naukami jego byli bardzo zachwyceni. Po nocach pracowali, aby móc być na naukach rekolekcyjnych. Tak ich ujął, że oświadczyli, iż w przyszłym roku sprowadzą go na własny koszt do parafii, aby dla nich poprowadził rekolekcje.

Wojna w r. 1939
Dnia 1 września Niemcy wypowiedzieli wojnę Polsce. Wiadomość o wojnie wywarła na ludności bardzo przygnębiające wrażenie. Z ludźmi uciekającymi ze Śląska Poznańskiego i Pomorza ukazały się pierwsze auta w parafii 3 września. Z każdym dniem ilość uciekających powiększała się. 6 września pokazało się wojsko polskie cofając się na Bug i San mówiąc, że nad Bugiem i Sanem przyjdzie do wielkiej bitwy, w której Niemcy zostaną pobici i wojna się zakończy. W dniu 7, 8, 9 września gościniec był przepełniony nie tylko uciekającą ludnością cywilną, ale i wojskiem. W dniu 10 września w godzinach porannych odeszły ostatnie oddziały wojska polskiego i Polski Czerwony Krzyż. O zachodzie słońca w dniu 11 września ukazały się pierwsze oddziały niemieckie, które z bardzo wielką szybkością przejeżdżając koło kościoła w Górkach skręcały w stronę Czermina nie pytając nikogo o drogę. Według powszechnej opinii mieszkańców mieli to być Niemcy z Hohenbachu ubrani w ubrania wojskowe. Przez 2 tygodnie dniem i nocą przejeżdżały auta wiozące żołnierzy. Z udających się rowerami było bardzo mało. Pieszo przeszły tylko 2 oddziały niemieckie. W drugiej połowie października 1939 roku skapitulowała Polska.- W latach 1940-1944. wywozili Niemcy przymusowo mieszkańców na roboty. Wśród tych, którzy wyjechali dobrowolnie były tylko jednostki. Ponieważ nie chciał nikt jechać dobrowolnie więc odbywała się tak zwana Łapanka - czasem z rana wczas - czasem z wieczora – a czasem w nocy.- Tej łapanki dokonywali Niemcy z Hohenbachu. Z pomiędzy ujętych przez Niemców wielu zwłaszcza z gromady Górki i Surowa zdołało uciec w drodze tak, że z Górek i ze Surowy mało było ludzi do pracy w Niemczech. Natomiast dużo więcej ludzi wyjechało na prace do Niemiec z Otałęży i Woli Otałęskiej nie dobrowolnie, ale przymusowo. W lipcu 1940 przeszedł niewielki oddział wojska niemieckiego na wschód. Z tą chwilą przesuwały się coraz liczniejsze oddziały. W czasie od 19. 03. 1941 -18. 04. 1941. Kwaterowały wojska niemieckie na terenie parafii barakach na ten cel specjalnie wybudowanych. Zaś dowództwo mieszkało na plebanii. Dowódcą był niejaki Schredder – major. Dla proboszcza niesłychanie uprzejmy i grzeczny, dla żołnierzy niesłychanie surowy. Wśród żołnierzy bardzo wielka i surowa dyscyplina. Dnia 22 czerwca 1941. Niemcy rozpoczęły wojnę z Rosją. W czasie okupacji niemieckiej był bardzo wielki kontyngent w zbożu ziemniakach, mleku i w bydle. W roku 1940 i 1941 w miesiącach czerwiec i początek lipca był dość wielki głód. Poza tym nie głodowali ludzie, a komu brakowało mógł dokupić. Co dotyczy kontyngentu bydła niektórym zabrana została ostatnia krowa. Ubój bydła i trzody chlewnej surowo zakazany, a nawet śmiercią karany, był prowadzony na szeroką skalę. Na ogół ludzie nie donosili się do Niemców.

Rekolekcje w r.1944
W czasie od 5-10 czerwca przeprowadził O. St. Zawisza - Saletyn z Rzeszowa rekolekcje dla całej parafii. Skutek był bardzo dobry. Parafianie byli bardzo zadowoleni.

W drugiej połowie lipca 1944 r. poczęły ukazywać się wojska niemieckie cofając się pod naporem wojsk sowieckich. W niedzielę 6 sierpnia około godziny dziesiątej przed południem ukazały się małe oddziały wojsk sowieckich i na podwórku probostwa doszło do starcia z trzystu - czołgami niemieckimi. Proboszcz - jego domownicy - oraz Juwa Józef z rodziną i Roman Bąk z rodziną ukryli się w piwnicy pod spiżarnią na plebanii. Okno od piwnicy zostało zatkane i poduszką i kołdrą. Gdy opanowali żołnierze sowieccy teren - koło plebanii - jeden z nich rzucił granat przez okienko do piwnicy. Od odłamków zostali ranni: Jan Cuber w plecy i umarł po 2 tygodniach -2) Bronisława Bąk w brew nad lewym okiem. Straciła przytomność, po chwili ją odzyskała. 3) Józef Juwa słabo uderzony odłamkiem w pierś- i ks. Białas uderzony odłamkiem w brew nad lewym okiem, lekko ranny. W piwnicy wśród dzieci płacz. W parę minut potem poczęli żołnierze dobijać się do plebanii. Wyszła do nich służąca, którą zapytał - kto jest w piwnicy. Powiedziała mu, że są Polacy. Nie wierzył. Wszedł trzymając w jednej ręce rewolwer, a w drugiej lampkę elektryczną. Gdy zobaczył rannych- schował rewolwer i kazał rannych wynieść. Oświadczyli, że dlatego wrzucili granat do piwnicy, bo byli pewni, że są tam Niemcy. W trakcie rozmowy powiedzieli, żeby się usuwać -bo przyjdzie do większej bitwy, i miało to miejsce 8 sierpnia Ks. Białas i jego domownicy a także i wszyscy z parafii udali się do Surowy z inwentarzem żywym. W ciągu bitwy trwającej od rana do godziny 4 popołudniu dnia 8 sierpnia otrzymały: Kościół 5 pocisków – ołtarz wielki prawie, że nieuszkodzony, plebania 5 pocisków – dach na stajni spalił się, a z nim spłonęły deski przygotowane do budowy nowego Kościoła. W tych dwóch dniach przepadły wszystkie szaty liturgiczne, monstrancja ukryta w piwnicy Jana Jachyma sąsiada uległa zniszczeniu - od ognia - gdyż w ciągu bitwy dnia 8 sierpnia spłoną ich dom z budynkami gospodarczymi. W przeciągu dwóch tygodni powracali wszyscy ze Surowej do swoich domów, które nie zostały spalone. W pierwszych dniach września do siódmego włącznie cała parafia została wysiedlona. Część parafii osiedliła się w parafii Gawłuszowice – część w parafii Tuszów Narodowy - część w parafii Chorzelów, a w mniejszej ilości w parafii Mielec i Padew. Niektórzy znaleźli się w warunkach nie do opisania. Wielu z parafian umarło na wysiedleniu. O ile pamiętam to w pierwszej połowie grudnia zostały: kościół, plebania i stajnia wymurowana. Cegła przygotowana do budowy nowego kościoła zabrana na drogę Górki - Czermin. (W roku 1943 w czerwcu zabrali Niemcy dwieście nr. wapna zadołowanego i 25.000 cegły na Hohenbaus). Gdy przyjechał ks. Prałat Pękala - obecny biskup w towarzystwie ks. (?) wikarego z Czermina do Górek 26 stycznia 1945, aby się przypatrzeć zniszczeniu – trudno było poznać, w którym miejscu stał kościół. Po przesunięciu się frontu na zachód- w drugiej połowie stycznia poczęli parafianie wracać z wysiedlenia. O ile domy nie zostały spalone to zastali je bez drzwi, okien i pieców. Warunki okropne. Przy tym brak środków do życia. Miało się wrażenie, że połowa parafii wymrze z głodu. Chodzono po polach wykopywano przemarznięte karpiele, ziemniaki, buraki – tarli robili placki, piekli na blasze i tak się żywili w pierwszych chwilach. Potem ruszyli się w powiat Dąbrowski i doznali od tamtejszych ludzi bardzo wiele pomocy tak, że potrafili przeżyć a także obsadzić ziemniaki i coś niecoś wziąć owsa i jęczmienia. Nabiedowali się bardzo ale nikt nie umarł z głodu. Ja wróciłem z wysiedlania 3 lutego 1945. Ponieważ nie miałem gdzie mieszkać - więc przyjęły mnie siostry p. Franciszek Żak i to przyjął mnie bardzo chętnie. Było mi u niego bardzo dobrze. Tym, co mieli dzielili się z nami. Nabożeństwo miałem w pierwszych początkach po powrocie u Jakuba Żaka, który odstąpił bardzo chętnie jeden pokój na kaplicę. Po paru tygodniach miałem w niedzielę i święta prymarie dla mieszkańców Górek i Surowy w remizie - a z remizy jechałem do Otałęży i tamże miałem Mszę św. przed południem dla mieszkańców Otałęż i Wola Otałęska. Codziennie miałem Mszę św. w pokoju Jakuba Żaka śluby i chrzty odbywały się w pokoju Jakuba Żaka. W marcu udało się nam zakupić od wojska sowieckiego 2 baraki na Smoczce za Mielcem. Z nich ledwo jeden zdołała parafia przywieźć. Z wielkim trudem zdołano postawić barak. Po wielu zachodach i staraniach udało się dostać Kościół poniemiecki z Padwi. Wiele zasług ma w uzyskaniu tego kościoła Franciszek Żak. W przeciągu dwóch dni udało się go sprowadzić z Padwi do Górek. Zestawienie trwało dość długo. Pierwsze nabożeństwo odbyło się po południu w dzień WW. Świętych i odtąd w niedzielę i święta odprawiało się nabożeństwa w tymże kościele, a w dniu powszednie wtedy była msza św. w nim jeśli był ślub lub pogrzeb, a poza tym miałem Mszę św. w pokoju Jakuba Żaka. Spowiedź wielkanocna w r. 1945 odbył się w Górkach dopiero w czerwcu w remizie. Parafianie przyszli w komplecie. Przedłużenie na spowiedź wielkanocną dostałem z Kurii Biskupiej.

W kwietniu 1946 zostało przygotowane mieszkanie w baraku i dnia 4 maja przeprowadziłem się do baraku. W dniach wakacyjnych za gorąco, a w czasie mrozów tak zimo było, że woda zamarzała się w miednicy i dzbanku. 

Misja św. w r. 1947
W czasie 11 - 18 maja była misja św. Przeprowadził ją O. Gaudysław Junik i O. Tadeusz Staszica Dominikanie z Tarnobrzegu. Świetnie mówili. Wrażenie nadspodziewane. W czasie misji zaprowadzone zostało Bractwo Różańca Świętego. Przypuszczalnie od 3 - 4 osób nie korzystało z misji św.

Budowa plebanii
W pierwszych początkach czerwca 1947 przystąpiono do budowy plebanii. Trzeba podnieść na pochwałę parafian, że zwozili bardzo chętnie potrzebny materiał do budowy plebanii i chętnie chodzili do pomocy murarzom przy budowie. W pierwszych dniach lipca 1947 wyciągnięto mury i założono krokwy. Obawa przed kłopotami połączonymi z budową kościoła - trudności połączone z prowadzeniem gospodarstwa dla rozrzuconego pola w różnych gromadach sprawiły to, że z wdzięcznością przyjąłem zawiadomienia o zamianowaniu mnie przez Najprzewielebniejszego (?) Stanisława Bulandę wikariusza generalnego pismem z dnia 22 lipca 1947 administratorem parafii w Żegocinie osieroconej przez śmierć śp. ks. Ignacego Chmury - jej dotychczasowego proboszcza. Z parafii Górki wyjechałem dnia 8. 8. 1947 r.                          Tak więc został zerwany związek duchowy z parafią w Górkach. Opuszczałem parafię z prawdziwym smutkiem, bo pokochałem ją szczerze i od przeważnej części doznawałem synowskiej miłości. Żal mi było także rozpoczętej pracy – nie wiedząc jaki los ją spotka, czy tego ludu nie zaniedbają. Bogu Najwyższemu niechaj będą dzięki i za cudowną Jego opiekę i za to, co dozwolił zdziałać dla swej chwały i dobra Jego ludu. Chwała i dzięki niechaj będą Panu Najwyższemu za krzyże i niezliczone Jego pociechy.

Soli Deo honor et gloria.

Pisałem w Żegocinie w styczniu 1957 r.

Ks. Wojciech Białas.

Po opuszczeniu parafii przez proboszcza ks. Wojciecha Białasa, przez dwa miesiące parafię obsługiwali dojeżdżający księża z Czermina. Trzeciego października 1947 roku do parafii góreckiej przybył w charakterze proboszcza ks. Lis Edward, dotychczasowy administrator parafii Trzciana k/Bochni. Początkowo proboszcz mieszkał na baraku...